niedziela, 11 września 2016

Z PAMIĘTNIKA STRUDZONEJ NARZECZONEJ

Mając te kilka dni wolnego przed rozpoczęciem nowej pracy ciągle myślę o tym, co codziennie mnie otacza i przynosi nowe pytania, na które chciałabym znać odpowiedź.

Pewnie niejednokrotnie mieliście tak, ze wydawało się Wam: znowu jestem ja i reszta świata, chyba nawet gdybym umarła nikt by nie zauważył. Z czasem może się Wam wydawać jak bardzo toksycznymi ludźmi się otaczacie. Chcecie to zmienić, ale po co? Prędzej czy później sprawy same się rozwiążą. Błąd.

Analizując to co ostatnio toczy mnie i moich bliskich kolejny raz mnie przerasta i zaskakuje. Ale do rzeczy.

Odkąd złożyłam wymówienie w pracy mam wrażenie, ze bardzo dużo rzeczy mnie irytuje i zbyt dużo jest takich które są złe lub wywołują negatywne emocje. Z natury jestem taka, ze kiedy coś mnie gnębi przenoszę swoje frustracje na związek i życie domowe.
Aktualnie jestem bezrobotna. 02.09 skończyło się wypowiedzenie i moja kariera w salonie odzieżowym dobiegła końca. Bardzo długo się zastanawiałam czy to dobra decyzja ale przechodząc do sklepu uwaga: SPOŻYWCZEGO mam szanse na rozwój i są to inne pieniądze. Ponadto praca jest pod samym nosem wiec do pracy pieszo mam 3-4 minuty. Wiec w czym rzecz? A w tym, ze mówiąc wprost boje się opinii. Mdli mnie na sama myśl o krytyce, a wiem, ze jej nie uniknę.. "Patrz kto tu pracuje, ta to nic nie osiągnie chyba już" itp.. Prace mam zacząć 19.09 wiec czasu coraz mniej..

Ostatnio sama przed sobą się przyłapałam na tym, ze nie mam marzeń. Oprócz tego, ze chciałabym schudnąć a co chwile popełniam falstart, nie mam nic. Kupiłam sobie wobec tego notes, który przerobię na mój dreamdiary. Tak go sobie nazwałam. Przyrzekłam sobie, ze od tej pory będę piąć się do tego aby je spełnić. O dziwo, może Was to zdziwi ale nie chce willi z basenem i tony kasy (choć taka zawsze się przydaje, aby spełnić chociażby te inne marzenia). Są to proste rzeczy które obiecałam sobie zrealizować. Pierwszym z nich powrót na studia. Wiem, ze to ciężka praca. Ale bardzo chciałabym zacząć i skończyć. Wiem tez, ze będę miała chwile słabości i może to zabrzmi paradoksalnie ale pisanie bloga tu do Was a czasami i do siebie samej ma mi trochę pomoc. Mimo, ze trafiłam na faceta kochającego i starającego się dbać o to, aby nam nic nie brakowało to są rzeczy które okropnie mi przeszkadzają, a raczej takie których mi brakuje.

Często jest tak, jak teraz. Cóż wyprowadziłam się wiec mam za swoje. Z moja mama tak jak czytacie w innych postach nigdy nie jest przyjacielsko i rodzinnie, z pewnością nie na dłuższa metę. Szkoda, bo zawsze marzyłam o takiej przyjaźni i momentami odnoszę wrażenie ze dalej się łudzę, ze dalej walczę o ta relacje. Mój tata może i nie odwrócił się w momencie wyprowadzki, ale oprócz pomocy finansowej wyproszonej nie mogłam oczekiwać na nic innego. I teraz kiedy po roku ciszy z obojga stron mamy szanse to zmienić to jego nie ma. Strasznie  wkurwiające jest to, ze rodzice - najbliżsi Ci ludzie maja Cię totalnie w dupie i w ogóle im to nie przeszkadza. Zdana sama na siebie. I tak od 4 lat..

Kiedy już stwierdzam: dobra. Są jacy są, przecież mam jeszcze przyjaciół. HA HA HA. Tym, którzy maja kogoś takiego: zazdroszczę - szczerze. U mnie niestety zawsze ma to drugie dno, i zazwyczaj  zostaje sama lub jest to tzw.  przyjaźń jednostronna. Przerabiałam to już kilka, kilkanaście razy. Zawsze chciałam mieć kogoś kto stanie w moich drzwiach i powie: miałam ciężki dzień, zjedzmy lody i obejrzyjmy coś bez sensu. Kogoś kto przepłacze ze mną swoje i moje problemy. Mam wrażenie, ze dzisiejsza definicja przyjaźni jest czymś nie wyjaśnionym i niezrozumianym. I tak jak w poprzednim przypadku: zdana sama na siebie i swój telefon/tablet/komputer.

To są właśnie zdarzenia które przybijają mnie na tyle, ze sama ze sobą nie wytrzymuje. Potrzebuje rozmów. Nie jednej, nie dwóch. I tego właśnie u nas nie ma. Nie wiem z czego to wynika. To tylko facet, wiem. A ja jestem tylko kobietą. I to właśnie ten problem. Ze mój facet ma mentalność nastolatka wtedy kiedy potrzeba kogoś dojrzałego, niestety.


Tak wiec recepta na dziś: sklep, czekolada (ostatnia szansa- bo jutro podejście dieta porażka milionowy), jakiś drink. I seria filmów które wypuszczają moje łzy na wolność.

Dobrego wieczoru,
- ONA

2 komentarze:

  1. Ech są czasem ciężki dni i trzeba się pocieszyć tym co lubimy najbardziej ! słodycz i kolorowy babski drink - potwierdzam i podpisuję się pod receptą :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie kochana! Dokładnie ❤️

    OdpowiedzUsuń