piątek, 8 lipca 2016

ZARĘCZYNOWO.

TEMAT: ZARĘCZYNY.

- ONA: Jak nie trudno zauważyć jest to temat przewodni imprezy. Ślub, wesele, kościelny/cywilny? A gości to mało czy dużo? Ten temat  powinien też nas dotyczyć. Czy dotyczy? Poniekąd.

Poniekąd dlatego, że jak w każdej parze nasze relacje bywały różne. Zdaje sobie sprawę, że "ten" wieczór był wymuszony - bo ja tak chciałam. Bo tego oczekiwałam, bo tego potrzebowałam. Wiedziałam to i czułam to. Jak było? Słabo.. Do dziś tego żałuje. Ale nie tego, że to się w ogóle wydarzyło, tylko tego że chciałam na siłę i zbyt szybko.

Zanim wszystko Wam dokładnie opiszę apel do dziewczyn: NIE NACISKAJCIE, NIE ŚPIESZCIE SIĘ. Wszystko jest piękniejsze kiedy nie czekasz, nie myślisz. Jest Ci to dobrze tak jak jest. Mimo tego, że bardzo byś chciała. On prędzej czy później to zauważy. I sam odczuje taką potrzebę bez zbędnego gadania i popędzania.

10 czerwca, 2014 r.

Fajnie, fajnie. Po wielu rozmowach i sugerowaniu poczułam, że cos się kroi. Nie wiem kiedy coś kupił fakt, ale zamiar zjedzenia wspólnie kolacji i teskt który nie padł nigdy "Pózniej byśmy pojechali nad wodę? Może jakiś mały piknik? " - Nigdy, odkąd jesteśmy razem tego nie słyszałam. Ponadto sam fakt, że naciskałam i trąbiłam tylko mnie w tym utwierdził. Taka już jestem. Domyślna do bólu, szukam na siłe inspiracji do zbędnego myślenia. Nie wiem po co. No ale do sedna. Po zjedzonej kolacji pojechaliśmy nad pobliską rzekę. Komary mnie gryzły okrutnie. Rozłożyliśmy koc, i do tego te truskawki.. - Szczyt romantyzmu - pomyślałam. Chwilę pogadaliśmy, ale ciągle klepałam się a to po nogach, a to po rękach i ciągle brzęczało mi nad uchem. I nagle dostałam małe pudełko wyglądające jak miniatura prezentu. Otworzyłam śmiało, bo uwierzcie naprawdę nie byłam zaskoczona. On natomiast nie klęczał. Pamiętam to jak dziś. Uklęknął owszem - na oba kolana ale podpierając obiema rękami. Patrzałam się na pierścionek dobre 3-4 minuty. Ale! Nie dlatego, że zwalił mnie z nóg. Dlatego, że od tych 3-4 minut nie padło ani jedno słowo. Nawet pół. Nie wzruszyłam się, nie ruszyło to mnie. Przyznaje. Zapytałam się co mam z tym zrobić. I co w związku z tym.. Wtedy usłyszałam "Zostaniesz moją żoną?". Teraz jak o tym myślę, to chyba było to najbardziej wymuszone pytanie na świecie od jakiegokolwiek faceta. I to nie dlatego, że mnie nie kocha, i robi to, żebym odpuściła. Bo chyba mnie kocha, skoro do dziś jesteśmy razem. Ale zrobił  to z przymusu a nie , że tego chciał. Dodatkowo - noc zaręczynowa zorganizowana od deski do deski PRZEZE mnie. Chciałam bardzo celebrować ten dzień - pobawić się, w zaręczoną z zaskoku i kompletnie wzruszoną. Tak przyznaje, i choć dopiero po takim czasie mam nadzieje, że zrozumiesz kochanie.

Z biegiem czasu pierścień mocy zaczął ją tracić. Spoglądałam na niego.. I dobijało mnie to, że do tego doprowadziłam. W sumie każdy pytał jak i co... A ja chyba wolałabym tego nie pamiętać. Teatru odstawionego na jeden wieczór - TYLKO I WYŁĄCZNIE Z MOJEJ WINY. Zdaje sobie z tego sprawę. - niestety. Moc tracona przez pierścionek schodziła też z nasycenia myśli: "Jestem zaręczona!". Pierścionek zaczął czernieć. Razem z moim palcem. Masakra - pomyślałam. W sumie nigdy się nie zastanawiałam z czego on może być. Ale miałam epizod pracowania w sklepie z biżuterią i dopiero wtedy zaczęłam sobie o tym myśleć. Dziewczyny się chwaliły, a to że białe złoto, że złoto, że diament - a ja? A mi zaczął czarnieć. Wiem, że był pierwszy lepszy i w miarę tani. Przecież liczy się gest. Próba srebra 925 z cyrkonią sześcienną ze szlifem diamentowym. Do wszystkiego doszło parę kłótni i to wystarczyło żebym go zdjęła. Podjęłam też decyzje o zerwaniu tych "fikcyjnych" (jak zwał tak zwał) zaręczyn. Ale już biegnę z odpowiedzią:  NIE, nie rozstaliśmy się. Tak, rozmawiamy o ślubie. Po prostu chyba dorosłam do tego, żeby się nad tym nie zastanawiać. Co ma być to będzie. Będzie chciał to się oświadczy - nie to nie. Bez parcia i niepotrzebnego pośpiechu. Kocham go takiego jaki jest i wiem, że on mnie też.

Data ślubu? Mniej więcej wybrana. Miejsce też. Chcemy dążyć do tego, żeby się zbliżyć jeszcze bardziej. Żeby nad sobą popracować pod kątem charakteru i tak jak już wspomniałam sylwetek.

DO ŚLUBU ZOSTAŁO: 778 DNI, liczba dni będzie spadać z każdym dniem, i mam nadzieję, że każdego dnia będzie coraz lepiej i coraz więcej będzie postępów.

Do zakładki osiągnięto dodamy nasze pierwsze pomiary. Mierzyć będziemy się codziennie, a niebawem blog ruszy pełną parą. Taką drogą (trochę opisową) chcemy przybliżyć nasze postacie i uchylić trochę historii i pomysłu tego projektu!

Enjoy, NARZECZONA

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz