Zostały ostatnie godziny mojego urlopu, tak więc poświęcę je na napisanie posta.
Z góry wybaczcie mi za naszą frekwencje na blogu, ale dni nie należą do łatwych. Męska część administracji bloga wyjechała.. Tak niestety. Siedzę i wzdycham pisząc to zdanie. Takie jest życie.
Sporo ostatnio się wydarzyło. I tym chciałabym się podzielić. Otóż pierwsza rzecz która ominęła bloga WYJAZD. No niestety. Taka praca i jak wspomniałam takie życie. Spakowany, niedziela tydzień temu (ciągnie się ten przeklęty czas!), zawiozłam i oczywiście nie obyło się bez łez. Powinnam to zrozumieć wiem. Ale myśląc o tym teraz, myśle, że to przywiązanie, i brak zrozumienia w kimkolwiek oprócz niego. Ale nie dajmy się zwariować pomyślałam.
Najbardziej wzruszające było to, że dostałam listy. Kilka listów na inne dni. Mówią, że łatwiej jest napisać. Wiem, bo zrobiłam to samo (śmiech). Przypomina to trochę P.S. Kocham Cię, ale jednak ten oglądał to wie, że mimo wszystko jestem w lepszej sytuacji niż bohaterka tego filmu. Nasza rozłąka trwa do końca lipca.. Niestety..
Pokrywa się to z moim urlopem, który gdyby nie kilka osób podtrzymujących mnie na duchu to nie wyszła bym z domu. Słowo daję.
Druga rzecz. Moje urodziny. Tak jest.. I na moje nadszedł czas. 22 lata jak jeden dzień. Co prawda to prawda, inaczej sobie je wyobrażałam. Ale przyznaje, do najgorszych nie należały. Myślę, że masa osób w to zaangażowanych zadbała o to, żebym nie zamknęła się w 4 ścianach po powrocie z pracy. Spędziłam je z przyjaciółmi, rodziną i mimo brakujących osób poczułam się spać szczęśliwa. Mój N. zadbał o to, żebym nie zrobiła tak jak chciałam. W kolejnym liście otrzymałam dokładne instrukcje skromnego przyjęcia które się później odbyło. Pojawiły się też miłe zaskoczenia w postaci osób które pojawiają się w moim życiu sporadycznie, i wydaje mi się, że to było przyjemniejsze niż najlepszy prezent. Kolejny dzień który dobiegł końca...
21 lipiec to dzień zmian. Od tak. Postanowiłam wrócić na studia. I na tym temacie chce się skupić najbardziej. Powiedzcie mi, i odpowiedzcie też sobie, czy macie kogoś kto kiedykolwiek powiedział Wam: po co to robisz? nie dasz rady, wiesz o tym. Jesteś pewna, że tego chcesz? Pierwsze przemyślenie i słowa które cisną się na język: Moje życie, moja sprawa. Co Ci człowieku do tego?
Takie słowa, pod kątem psychologii zostają nam na stałe w pamięci. I kiedy pojawia się zamiast wzlotu upadek to z podświadomości korzystamy z tego co właśnie nam powiedzieli. Słyszymy powtarzane słowa kilkakrotnie i dopowiadamy sobie "masz rację, po co ja to robię".
Całe życie właśnie w ten sposób funkcjonowała moja porąbana "logika". Wystarczyła byle krytyka żeby pociąć mi skrzydła, żebym zamknęła się w mieszkaniu z paczką chusteczek do nosa słuchając przybijających piosenek oczywiście użalając się nad sobą.
Przeglądając fejsa kilka razy dziennie od jakiegoś czasu widzę, że ten zdał to, ten zdał tamto. A ja? I to nie jest na takiej zasadzie ktoś ma a ja nie. To zadziałało na zasadzie: Im się udało, dlaczego nie miałoby się udać mi?
Bardzo chciałam wrócić na studia i to była świadoma i przemyślana decyzja. Ale kiedy którekolwiek z rodziców mówi Ci: Nie dasz rady, szkoda kasy. To automatycznie chcesz zabrać dokumenty. Ale problem w tym, że skoro tak dobrze mnie znają i chcą mnie prowadzić przez życie to gdzie byli całe życie? I czy oni je za mnie przeżyją? Przyznaję, że nie wytrzymałam. Ale chyba moja podświadomość tego potrzebowała.
"Nigdy nie pozwól, aby strach przed wyzwaniem wykluczył Cię z gry"
Każdy z nas i ja i Ty sami kreujemy sobie swój los. Nikt oprócz nas nie jest w stanie go zmienić. Nigdy nie pozwólcie na to, aby ktoś narzucił Wam swoje zdanie w sposób radykalny, ktoś kto pojawia się i znika, ktoś kto krytykuje i niczego więcej nie potrafi Ci powiedzieć. Zrezygnuj i odetnij się. Cudze sukcesy zawsze kują drugą osobę. Jak się okazuje nawet bliską. Ale to od nas zależy czy przyjmiemy to na klatę, czy się obrazimy i będziemy płakać w kącie. Warto usiąść i nad tym pomyśleć. I pamiętaj, że skoro nigdy nie wspiera Ciebie to Ty wesprzyj kogoś. Dla siebie i zobacz, że warto i jak wielką moc mogą mieć słowa wypowiedziane przez zupełnie nową i obcą osobę. Postaraj się o siebie zawalczyć bo nigdy nie wiesz co przyniesie jutro.
Urlop się kończy a ja wracam do pracy. Niestety, taka kolei rzeczy. Cieszy mnie to jak po części mogłam spędzić ostatnie kilka dni. Przede wszystkim zyskałam sporo wiary w siebie, ale jest jeszcze coś co chce zmienić. Wiem, że są ludzie którzy we mnie wierzą i będą przy mnie. Ale przede wszystkim zaprzyjaźniłam się ze sobą i słucham swojej podświadomości i kobiecej intuicji.
Jeśli chodzi o nasz #fitstyle to postanowiliśmy z N. ,że musimy zrobić to razem i z pełną parą. Nie chcemy iść od września więc czekamy na koniec lipca aż wróci moja połówka. Sierpień to miesiąc próby na siłowni. Który rozpoczynamy razem, i obiecuję tu publicznie, że będziemy pisać co robimy jak się czujemy, jak zmienia się nasze ciało. Projekt startuje od 1.08.2016 także ustawcie sobie Nas na głowną stronę w telefonie bo będzie warto, pojawią się zdjęcia i wiele innych: m.in. recenzje filmów, książek, produktów sklepowych, kosmetyków i wiele innych. Planujemy też urozmaicić nasze życie podróżnika ponieważ zawsze marzyłam aby odkrywać świat. Spełniajmy marzenia! Warto!
Enjoy
ONA
Dokładnie, warto spełniać marzenia ;) powodzenia na siłowni :) niech motywacja Was nie opuszcza!
OdpowiedzUsuńDziękujemy, na pewno tak łatwo nie odpuścimy! :)
UsuńFajnie, że zapoczątkowaliście takiego bloga. Myślę, że będzie co wspominać. Życzę udanej cząstki *ostatniej* urlopu:)
OdpowiedzUsuńMarzenia się spełnia! :) wiem to po sobie :) Powodzenia!
OdpowiedzUsuńwww.lifestylebypw.blogspot.com