Długo się zabierałam do tego posta, ale doczytajcie do końca, warto :)
Zastanawialiście się kiedyś z kim Was łączy relacja przyjaźni? Kiedy zasługuje się na takie miano? Warto jest mieć jednego przyjaciela czy kilkoro?
Przyjaźń jest czymś wyjątkowym. To relacja która związuje Was ze sobą biorąc pod uwagę to co o siebie wiecie i jak długo, a przede wszystkim dobrze się znacie. Przyjaciela można mieć w każdym. W rodzicach, kuzynkach czy nawet w miłości swojego życia. Zdarzają się i takie sytuacje kiedy zwierzacie się z swoich sekretów zupełnie obcej osobie. Dlaczego? Przede wszystkim nie zna ona Waszej przeszłości. Słucha tego co jej mówicie tu i teraz. I z tego wyciąga wnioski zupełnie Was nie oceniając. Taka znajomość z pewnością jest na plus jeśli po prostu potrzebujecie z kimś porozmawiać.
Najczęstszym przypadkiem przyjaźni są takie, które trwają latami. Są to osoby do których dzwonicie jako pierwszych aby powiedzieć o nowej pracy, udanym egzaminie czy poradzić się w trudnej sprawie. Tacy ludzie pojawiają się na naszej drodze zupełnie przypadkiem. Zdarza się, że jest to sąsiadka. Osoba która jako pierwsza pokazuje Ci osiedle, dzięki której potrafisz odnaleźć się na szkolnych korytarzach. Zwierzasz się jej ze swoich sekretów, spędzacie ze sobą każdą wolną chwile w rozmaity sposób a Ty z biegiem czasu dostrzegasz, że zna Cię jak nikt inny. I jest dla Ciebie kimś bardzo ważnym.
Pewnie, że jest i tak że się kłócicie. Dlatego nie ma też co wpadać w paranoje i widywać się codziennie, bo po prostu można mieć siebie nawzajem dość. Bywają chwile kiedy nie rozmawiacie ze sobą miesiącami.. Tak jak my teraz.
P. poznałam wprowadzając się na osiedle z rodzicami. Zaczynałam wtedy po wakacjach 5 klasę. Jak dziś pamiętam kiedy przyszłam się przedstawić i zapytać czy się razem pobawimy. Ona z kolei pamięta, że nie bardzo mogłam oddalać się od domu. Z biegiem czasu, bliżej się poznawałyśmy aż do momentu kiedy na moim telefonie z kolorowym wyświetlaczem w rybki zapytałam się czy zostanie moją przyjaciółką. Oczywiście się zgodziła. Wiecie za co ją polubiłam? Że nikogo nie udawała, i bardzo dobrze się uczyła. Można było się z nią pośmiać, pospacerować, i rozmawiać godzinami. W roku szkolnym tego czasu było mniej więc pisałyśmy do siebie listy dobre 5 lat. Wymieniałyśmy odpowiedziami na przerwie lub następnego dnia. Jedna z piękniejszych rzeczy za czasów podstawówki.
Po gimnazjum nasza relacja się trochę "rozleciała". Ale nie dlatego, że nie rozmawiałyśmy. Nie było czasu. Jestem starsza o rok więc rok szybciej poszłam do szkoły średniej w centrum miasta. Wspólne rozmowy i spędzanie czasu zdarzało się w weekendy albo jakieś dłuższe przerwy od szkoły.
Było tak, że się kłóciłyśmy. Ja .. Przyznaje, byłam trochę za bardzo zakochana w sobie. Żaliłam się o sobie, a to co dotyczyło jej samej mało mnie interesowało. Przez to też miałyśmy przerwę od naszych spotkań ale z czasem zrozumiałam, że ma racje.
Odkąd pamiętam była dla mnie wzorem do naśladowania. Najlepsze stopnie, uśmiech od ucha do ucha, relacje z rodzicami. Przede wszystkim była sobą. Naturalna. Do malowania i używania kosmetyków nakładając tapetę była ostatnią osobą jaką znam. Niejednokrotnie próbowałam się do niej upodobnić ale nie umiałam. Cieszyłam się, że spotkałam kogoś takiego i starałam się o to dbać.
Odkąd wyprowadziłam się z domu to mimo to dalej mieszkałam blisko. Wtedy był czas który nas bardzo do siebie zbliżył. Siedziałyśmy godzinami w mojej kuchni i rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym, aż do wakacji 2015.
Nie wiem, czy to stąd się bierze, ale nasza relacja uległa poprawie kiedy nie dogadywała się z szkolna przyjaciółką z liceum. Kiedy usłyszałam, że jadą razem na wakacje, już odczułam się na bocznym torze. Nie ingerowałam, nie komentowałam. Pojechała i po jej powrocie wszystko się zmieniło. Nie rozmawiałyśmy. Zdjęcia które dodawała z sobą i z nią powodowały u mnie żal i smutek. Przykre, ale prawdziwe. Stwierdziłam - Ok, poddaje się. I nie rozmawiałyśmy. Mijały dni, tygodnie. Chodziłyśmy nawet razem na zajęcia fitness ale i one nie poprawiły naszych relacji.
No ale dobra, ale za 2 lata ślub. Kto ma być świadkiem jak nie ona? Przecież to ona zna mnie jak nikt inny, i wiem, że lepszego nie będę miała. Tylko jak podejść do takiego tematu. Najlepiej? Prosto z mostu!
Wczoraj wydarzyła się rzecz magiczna. Przez to, że uciekł pies który się całe szczęście odnalazł i my miałyśmy okazję aby się spotkać i porozmawiać. Nie chciałam jechać odebrać psa sama od ludzi więc poprosiłam ją kiedy zobaczyłam, że puściła mój apel na Facebook'u u siebie. Pojechałyśmy we dwie trochę rozmawiając po drodze, a wieczorem przyszła do mnie. Ku mojemu zdziwieniu to co jej powiedziałam, nie bardzo ją zaskoczyło. Nie była zła, i nie mówiła, że się czepiam. Nie mogłyśmy odnaleźć momentu rozłąki, ale nie ukrywam, że nie szukałam kontaktu. Z czasem dzwoniłam raz czy dwa ale nie mogła.
Myślę, że była nam potrzebna porządna i szczera rozmowa. W zasadzie to cieszę się, że o tym porozmawiałyśmy i obie liczymy na to, że nadrobimy stracony czas za ten rok! Powiem Wam jedno, że jeśli ktoś jest Twoim przyjacielem - to nawet jak z nim nie rozmawiasz, nie chcesz widywać to on i tak jest. I zawsze może być. Prawdziwa przyjaźń przetrwa wszystko i ja się o tym przekonałam na własnej skórze.
Ważne jest to aby nie zapominać o nikim kto jest dla Ciebie ważny, i trwa przy Tobie pomimo wszystko. Bo takich "przyjaciół" można mieć setki, ale tylko garstka zostaje kiedy coś się dzieje. A warto jest mieć kogoś takiego na dobre i na złe. Nie jedną mam przyjaciółkę, ale kiedy już jakąś mam, to jestem dla niej tak samo jak ona dla mnie. Dbajmy o to! :)
ONA
PS. MOTORYZACJA JUŻ NIEDŁUGO, ALE TERAZ PYTANIE. CHCECIE ZAKUPOWY HAUL? :)
Jeju! Cudowna historia <3
OdpowiedzUsuńmerows.blogspot.com
Dziękuje bardzo! :)
Usuń