Dzisiaj przychodzimy do Was z postem który będzie kluczowy dla tego bloga, i przede wszystkim dla nas. Dlaczego? Cały projekt się opiera na motywacji. Wzajemnym wsparciu, i zdrowym myśleniu.
Mamy sierpień. Czas zmian. Czas zmiany podejścia do życia, do sportu, i zdrowego żywienia. Będziemy stawiać na jakość i ciężko pracować na to aby z dumną pokazać zdjęcia i wyniki z czasu "przed" i "po". Żeby nie popadać w paranoje wyniki będziemy zamieszczać mniej więcej co 2-3 tygodnie tu KLIK Metamorfozę i nasze wyzwanie zaczynamy już 02.08 więc macie czas, aby jeszcze do nas dołączyć. Zaproście mamy, taty koleżanki, ciocie i babcie i sąsiadów. Krótko o naszej historii:
NARZECZONY:
Tak kiedyś chodziłem na siłkę i to dość regularnie - z wynikami którymi można się pochwalić w tak młodym wieku (skromny) ... Ale po kolei.
To wszystko zaczęło się dobre 12 lat temu kiedy mój brat poszedł do służby kandydackiej -swoją drogą jestem za przywróceniem szkolenia wojskowego - ale wracając do tematu. Tamtego dnia zaraził mnie siłownia i budowaniem sylwetki..
Początki były trudne, zawsze są. Ale kiedyś było inaczej trzeba było "kołować" sobie sprzęt każdy był na wagę złota a to, że wujek pracuje na stoczni wytoczy pomoże zorganizować, tu się coś dokręciło, lub odkręciło od czegoś i.... Udało się! Pierwsza długa sztanga, hantle, nakład. Uzbierało się ponad 170kg o różnych obciążeniach . I oczywiście pierwsza ławeczka która dostałem kiedyś pod choinkę ( mam ja do dzisiaj). Oczywiście przeszła wiele modyfikacji zbiegiem czasu materiał użyty nie wytrzymywał obciążeń i ze względu bezpieczeństwa trzeba było wymienić co nieco na po prostu grubsze lub cięższe.
Od małego siedziałem i robiłem przeróżne rzeczy z tata. Nie było dla najmniejszego problemu obciąć lub coś przyspawać ... Wręcz przeciwnie. Sprawiało mi to większą satysfakcje niż nowo kupiony sprzęt sportowy.Tak mijały sezony.
Niektórzy na siłowniach są tak zwanymi SEZON(O)WCAMI. Ludzie tego profilu ćwiczą zima aby wyjść na lato. Pokazać jacy są fajni bo przyjęli kilka dawek omki czy kilka dawek metki dla lepszej sylwetki. Ale tutaj nie o to chodzi prędzej czy później to z nich zejdzie jak nie będą podtrzymywać tego co " sami" osiągnęli . To jest czyste zatrzymywanie wody, więc prędzej czy później to wypłynie a skóra i efekty przyjmowania tych wspomagaczy zostają na całe życie ( duża głowa mały ptaszek). Cóż, wybrali drogę szybka lecz złudna. Nie chce ich krytykować w końcu wszystko jest dla ludzi. Aby dojść do celu zazwyczaj za dalekiego jakiego byśmy sobie wymarzyli trzeba lat, setek godzin , litrów potu i najważniejsze TONY Motywacji !
Ja ćwiczyłem bo chciałem. Nie zajmowałem się głupotami typu podbieranie papierosów i popalania aby nikt nie widział (nie ciągnęło mnie do tego- zawsze rodzice mi mówili ze to zło i nie wolno tego robić) do dziś się z tym zgadzam!
Ćwiczyłem aby podrosnąć, aby nie wyglądać jak wieszak w wieku 12 lat wzrost ok.180. Tak, dziwnie to wyglądało. Ale udawało się. Pierwsza kreatyna , białko wtedy tez nie było takiego dostępu do internetu jak dzisiaj. Metodami prób i błędów szło się małymi kroczkami do przodu... Późniejszym czasem przyszły czasy technikalne. Pierwsza klasa i to wtedy się zaczęło. Nowi koledzy, nowe wyzwania. W klasie zaraziłem kolegę teraz jest moim przyjacielem. Razem łeb w łeb i triceps w triceps na siłowni szkolnej zamiast WF na sali. Rekordy szły, zmienialiśmy się na plus tylko bez przesady byliśmy za młodzi aby robić z siebie DZIKÓW nawet nie chcieliśmy. Cieszyliśmy się z każdego milimetra! Miło wspominam, najlepsze czasy szkolne .. Ścigaliśmy się na ławeczkach w wyciskaniu.
A nauka ? Dawaliśmy radę. Raz gorzej, raz lepiej ale stabilizacja była. Zdaliśmy , tytuły mechatroników mamy 👍.
W 3 klasie był okres który wspominam najgorzej...Otarłem się o śmierć. Zapalenie wyrostka robaczkowego taka niebanalna choroba. Prawda, że setki ludzi ją ma. I setki jest dziennie na to operowanych. Ale u mnie było to badziej skomplikowane niż proste wycięcie. Lekarze na samym początku mówili: to rotawirus, przejdzie za tydzień. I siódmego dnia zgięło mnie wpół i tylko sala operacyjna mnie tylko ratowała ..
Poszło 15kg z wagi ( wtedy to było tez ważne bo trenowałem intensywnie a tu nagle mi odebrano) i kolejne kilka miesięcy regeneracji. Ale odpowiednia dieta i odzywki TRECA postawiły mnie ponownie do walki, działania dalej. Oczywiście ślad po operacji jest do dzisiaj .. Sznyta jak po nożu w podbrzusze. 5 szwów nie da o sobie zapomnieć. Przypomina mi, że jestem silny i tak łatwo się mnie nie pozbędziecie !
Po szkole zaczęła się praca, szkolenia, okresy rekrutacji , szkoły, i praca zmianowa- absolutny brak czasu na trening .. Brak czasu to chyba bardziej była moja wymówka niż naprawdę jego brak. Kości się postarzały, brzuszek troszkę urósł masa poszła w gore..😞
Więc jak to jest z tą MOTYWACJĄ - jest czy jej brak ?
Oczywiście, że jest. Dzięki mojej wspaniałej N. Bez niej by Ten Projekt nie wypalił. W końcu trzeba dwóch połówek N. aby życie miało sens. Już niedługo wielki powrót mój i mojej kochanej N. Mówiąc powrót mam na myśli otwarcie zakładki "treningowo" gdzie będziemy pisać relacje treningowe i małe wskazówki dla was 😉
Bestia COMEBECK!
NARZECZONA:
Takie łatwe a takie trudne. W jednym z ostatnich postów pisałam o restrykcji żywienia w rodzinnym domu. Pilnowanie sylwetki i produktów na talerzu. Nie dajmy się zwariować. Zadaniem rodziców jest dbnie o zdrowe i zbilnasowane posiłki. Dzięki temu, jaki tryb życia udało mi się wówczas prowadzić (mam tu na myśli, liceum i szkołę gimnazjalną) nie miałam czasu pilnować godzin. Szczerze mówiąc, fitness i dietetyka nie były wystarczająco interesującym tematem dla nastolatek.
W okresie szkoły średniej miałam 169 cm wzrostu i 50 kg wagi. Kości biodrowe wystające - marzenie każdej nastolatki. Szczupłe nogi, płaski brzuch i TBC (totalny brak cycków). Śmiało robiłam zdjęcia w bikini i chętnie pozowałam do zdjęć. Przytyłam po wyprowadzce. Znacznie i to widze. Ale oglądając zdjęcia brakuje mi tego. Pewne rzeczy są do zrobienia, wystarczy chcieć.
I ja zamierzam być tego przykładem. Zawsze się ze mnie nabijali, że mam płaską dupę, i małe cycki. A teraz? Niby przytyłam, ale poszło mi też w tyłek i w biust. Pamiętajmy, że na redukcji tkanka tłuszczowa spada z każdej części ciała- a biust jest w większości z tłuszczu. Także dziewczyny, spokojnie. Nie ma tego złego.
Dla mnie na ten moment, najważniejsze jest to żeby dobrze czuć się we własnym ciele. Brakuje mi tych wystających kości, płaskiego brzucha.
Przez swoją pracę chcę pokazać każdej młodej dziewczynie, że Panie z Snapa, Instagrama, czy innego pudelka zapracowały na to co mają. Nie sugerujcie się tym i przestańcie marzyć o takim ciele jak ma DEYNN, Sylwia Szostak czy inna ikona fitness. Wystarczy uwierzyć w siebie, spojrzeć w lustro i przede wszystkim widzieć CEL i trwać w tym. Kiedy zlecą pierwsze centrymetry dalsza praca będzie przyjemnością nad naszą sylwetką.
Liczę, że nasi czytelnicy uwierzą w siebie tak jak i my. Że znajdą się osoby które zaczną z nami, które chcą zmienić swoje życie, które wciąż wzdychają do zdjęć na instagramie. Które są jak to mój N. nazwał "SEZONOWCAMI" i zrezygnują z tego tytułu.
Pewnie. Znajdą się chwile wspomnienia, ale to one powinny nas motywować.
Wbrew pozorom najlepszą motywacją jaka mogłaby istnieć na świecie jest druga osoba, wspierająca Cię w tym co robisz i obserwująca Twoje sukcesy.
Ja spotkałam na swojej drodze mojego NARZECZONEGO. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Dlaczego? Nasz związek nie przetrwał próby czasu w szkole. Mimo, że znamy się już ponad 10 lat nie udało nam się zatrzymać uczucia, które wydawać by się mogło wtedy jest ważne i wyjątkowe.
Okres rozłąki nas zbliżył i szczerze mówiąc, bardziej dzięki temu doceniam to co mam w nim i to co mi daje. Jak każda para się kłócimy i jest zle. Padają przykre słowa, ale każdy z nas wie co jest tak naprawdę w życiu ważne. Na ten moment śmiało mogę powiedzieć, że to najważniejsza osoba w moim życiu. Która jest była i będzie. Która kocha mnie taką jaka jestem i szanuje moje decyzje. Nie mówi mi jak mam żyć, i nie narzuca mi swojego zdania. Jest przy mnie rano i wieczorem. I to on jest moją motywacją. Bo kiedy próbował swoich sił powrotu na siłownie, obserwując go byłam dumna, że w ogóle walczy.
Teraz, razem z projektem wspieramy się nawzajem.
Pewnie teraz pomyślisz .. Co mają powiedzieć Ci którzy nie mają sportowego wsparcia, bo wciąż szukają miłości? Partnerem na sali treningowej nie musi być Twój chłopak/dziewczyna. Może nawet sobie nie zdajesz sprawy, że właśnie ktoś taki obok Ciebie robi cardio?
Warto jest otaczać się ludzmi, którzy Cię szanują. Którym masz ochotę powierzyć wszystkie swoje tajemnice/sekrety. I jeśli jeszcze nie masz takiej osoby to niczym się nie martw. Ja długo nie miałam, nie spotkałam takiej osoby na swoim życiu. Niestety jestem ufna, i zbyt szybko opowiadam o sobie. Ale tak. Mam w swoim życiu przyjaciółkę która może i nie wie o mnie wszystkiego, ale mamy całe życie żeby to sobie opowiedzieć. To ona potrafi do mnie przyjechać bez względu na kilometry, i gadać godzinami przez telefon. I wiesz co? Poznałyśmy się niedawno, a ona od sierpnia rusza z nami.
Ty też kogoś poznasz, zaufaj mi.
Dołącz do naszego projektu.
02.08 prawdopodobnie będzie nasz 1 trening i pierwsze pomiary.
Być może z czasem założymy kanał na YOUTUBIE, i będziemy pokazywać Wam, ciężką prace i to Wy będziecie nas oglądać, a wtedy zauważycie, że warto!
DZIĘKUJEMY ZA WSPARCIE, MOTYWACJĘ.
OBSERWUJCIE NAS, WARTO.
ENJOY
NARZECZONA&NARZECZONY
Bardzo fajny pomysł na bloga i wyczerpujący post :-)
OdpowiedzUsuńDziękujemy, pozdrawiamy :)
UsuńBardzo ciekawy post :)
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńJa nawet nie mam siłowni nigdzie blisko siebie ;d
OdpowiedzUsuńmój blog, hooneyyy
Ale pobiegać, pospacerować zawsze jest gdzie kochana, więc do boju! :)
UsuńMega wyczerpujący post, czytałam ze wstrzymanym oddechem!
OdpowiedzUsuńDużo się dowiedziałam i pewne rzeczy muszę wcielić w życie! <3
Mój blog - klik!
Cieszę się, że nasze posty mają taki odzew i odbiór! :) Zaglądaj do nas :) Tu zawsze możesz liczyć na wsparcie :)
UsuńBardzo fajny wpis :) Również chciałabym zrzucić trochę kilogramów ale zdaję sobie sprawę z faktu, że cycki też będą mniejsze - a wolałabym tego uniknąć -.- Nie mam jakiejś dużej nadwagi, ale chciałabym mieć płaski i lekko umięśniony brzuszek ^-^
OdpowiedzUsuńZapraszam na
kosmetyczny KONKURS na blogu Sakurakotoo! :)
Fajnie by było takich rzeczy unikać. Jak Cię to pocieszy, też bym wolała tego uniknąć haha.
UsuńJa niestety mam co zgubić. :( Zapuściłam się przeokropnie.
Sierpień jest o tyle fajny do zmian, że jego pierwszy dzień wypada w poniedziałek. Ja osobiście jestem typem "zacznę od pełnej godziny, początku tygodnia, nowego miesiąca". I tak właśnie zaczynam. Od dzisiaj. Mimo, że początki mogą być ciężkie, bo jeszcze przez miesiąc będę żyła w namiocie w "dziczy". Przecież, by trochę poćwiczyć nie trzeba ekskluzywnych siłowni czy drogiego sprzętu, prawda?;) Tak na rozgrzewkę wystarczy. POtem, gdy już wrócę do mieszkania, postaram się kontynuować ćwiczenia, tyle, że w sposób bardziej zorganizowany, według ułożonego planu :)
OdpowiedzUsuńPrawda! Ciesze się, że zaczynasz razem z nami! <3 Możesz liczyć na wsparcie i motywacje :)
UsuńTrzymam kciuki kochana :)
Jak już się do czegoś zmotywuję, to niebo i ziemia i tak się na mnie zwali i nici z moich planów. Co wychodzę biegać, to zaczyna padać. Brawo ja.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://tamczytam.blogspot.com
W deszczu też się biega! :D Mi to nawet odpowiada, lubie biegać w deszczu :D
UsuńPotraficie zmotywować!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie! Zaobserwuj, jeśli Ci się spodoba! :)
>> ALEXANDRAK-BLOG.BLOGSPOT.COM <<
Ciesze się, zostań z nami! :)
UsuńOczywiście zajrzę do Ciebie :)
Ja niestety nie lubię wysiłku fizycznego, nawet na siłowni.
OdpowiedzUsuńA lubisz spacerować? :) To też forma ćwiczeń :)
UsuńWłaśnie wróciłam z siłowni, super wpis. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń